Tryb uśpienia

Mam odpalony sezonowy tryb oszczędzania energii, więc tym razem naprawdę mało gadania (jak na mnie), więcej pokazywania. Taka pora roku i chyba pora życia w ogóle, że albo źle, albo nijako. Tym bardziej trzeba cenić te lepsze momenty, coby mi bateria nie padła całkiem.

  • Bo mimo jesienio-zimy trafi się słoneczny i względnie ciepły dzień, no to trzeba połazić, bo endorfiny same z siebie się nie zrobią.

 

p1090650.jpg
Jedno z ulubionych miejsc, bez względu na porę roku ma swój urok. Aż się boję, co to będzie po przeprowadzanych modernizacjach, bo póki co projekt pt. „Rewitalizacja Zalewu Nowohuckiego” oznacza głównie betonowanie nadbrzeża (to ma być podkład pod „plażę”).

 

p1090668
Świecidełka zimowe na Pl. Centralnym. Postarali się chociaż w tym miejscu, bo pod Stylową postawili anioła podobnego do Siostry Katechetki z „Włatców móch” – niestety nie mam dobrej foty, ale tbc 😉

 

  • Bo grupa lokalnych animatorów życia społeczno-kulturalnego wydała świetną książkę o kulturze w NH na 70-lecie dzielnicy, a ja mam kolejne tomy i kolejne autografy – znajomi piszą, a różni znani reporterzy organizują wieczorki promocyjne w mojej dzielnicy 😀

 

p1090703.jpg
Do poduszki i na drogę, chociaż ostatnio w autobusie do pracy głównie śpię.

 

  • Bo znajomy zorganizował wernisaż i wystawę swoich prac w jednej z popularnych knajp w Śródmieściu. A przy okazji wreszcie miałam sposobność, żeby trafić na zwariowaną imprezę poetycką, czyli Poezje i Herezje, połączone z tymże wernisażem. Były momenty wzruszające, była i kupa śmiechu – kto bywa, ten wie, o czym mówię 😉 A pozostałych mogę tylko zachęcić, żeby wybrali się na kolejną odsłonę tego wydarzenia.

 

dsc_0062
Jedna z mrocznych wizji Tomka Czerkawskiego. Wystawę można oglądać w Cafe Szafe do 30 grudnia, więc warto się pospieszyć.

 

  • No i najważniejsze: że ostatnio często trafiam na sytuacje, które przywracają mi wiarę w rodzaj ludzki i też działają jak zastrzyk podtrzymujący energię życiową na bezpiecznym poziomie.

O Panu Tadeuszu, bezdomnym przewodniku z NH słyszał już chyba cały Kraków i nie tylko. Zaczęło się od dwudziestu, może trzydziestu osób na pierwszych spacerach, które zorganizowała fundacja „Los Polacos”, zajmująca się m.in. aktywizowaniem osób bezdomnych. Potem chętnych na wycieczki można było już liczyć w setkach, a tematem zainteresowały się lokalne i ogólnopolskie media. Dzięki frekwencji i funduszom uzbieranym na kolejnych wydarzeniach udało się znaleźć mieszkanie dla pana Tadka, opłacić czynsz za rok z góry i zapewnić niezbędne wyposażenie.

 

p1090633.jpg
Pan Tadeusz na spacerze imieninowym – na koniec był tort i kiełbaski u Pana Piotrka (dla niewtajemniczonych: właściciel MaNHattan Grilla nad Zalewem Nowohuckim i lokalny działacz społeczny). Obok Marek z fundacji „Los Polacos”.

 

Już kiedyś o tym pisałam, więc się powtórzę, darujcie: bardzo podoba mi się kiedy twórcy różnych inicjatyw współpracują ze sobą, zamiast rywalizować w konkursie na fajność i popularność. Przedświąteczny spacer z Panem Tadeuszem miał metę nad Zalewem Nowohuckim, więc finałem wydarzenia było wielkie ubieranie choinki pod wodzą Pana Piotrka. Pan Tadek też miał z tego frajdę, a na wygłodniałych spacerowiczów z jego wycieczki czekał ciepły poczęstunek od MaNHattana.

 

p1090681
Niezmordowany Pan Piotr i niezmordowana Gosia Szymczyk-Karnasiewicz, kobieta orkiestra (ekologia w NH, budowa sieci sąsiedzkich, akcje charytatywne, fotografia uliczna, walka z oszpecającymi nielegalnymi reklamami – chyba łatwiej powiedzieć, czym moja sąsiadka się nie zajmuje ;)).

 

A później „wspólne pierniczenie” (jak to określili organizatorzy) w niedawno otwartej przytulnej knajpce Stowarzyszenia Centrum B7, też kierowane przez ekipę z „Los Polacos”.

 

p1090684-1.jpg
Te pierniczki, ozdobione przez dzieciaki i rodziców z dzielnicy pojechały do dzieciaków z kilku placówek opiekuńczych i hospicjum. Też zrobiłam kilka zdobień. Neutralnych, wbrew obawom Małżonka nie zmajstrowałam żadnych pentagramów i trupich czaszek 😛

 

No i szybka pomoc dla pewnej młodej kobiety. Było tak: pewna pani – nazwijmy ją Agata – zgłosiła na jednej z fejzbukowych grup sąsiedzkich, że poszukuje rzeczy na wyposażenie mieszkania i ubrań dla rodziny, która czasowo u niej pomieszkuje, czyli dla młodej matki (powiedzmy, że ma na imię Kasia) z trójką chłopaczków w wieku podstawówkowym. Agata też przyszła na piernikowe spotkanie i pokrótce opisała mi sytuację. Kasia wcześniej mieszkała w jakiejś wiosce, bez pracy, za to z ciężką depresją i w zrujnowanym domu ogrzewanym tym, co tam udało się pozbierać w lesie. Agata wzięła ją do siebie, sama mając pod górkę (też samotna mama) i pomogła dziewczynie stanąć na nogi – znaleźć pracę w lokalnej gastronomii i mieszkanie na wynajem, ale poza tym Kasia nie miała dosłownie nic. Dzięki akcji rozkręconej przez Agatę i „Los Polacos” w ciągu kilku dni udało się zebrać ciuchy, gary, pościele, ubrania dla dzieci i inne podstawowe utensylia. Kasia ponoć popłakała się na widok kolejnych przywożonych dla niej rzeczy i nie wiedziała, co powiedzieć, bo nigdy wcześniej nikt nie okazał jej takiego wsparcia.

Więc sezonowa apatia apatią, syf w powietrzu, sejmie i w internetowych komciach swoją drogą, a jednak na koniec roku jest mi troszkę lepiej niż zwykle o tej porze. Miło zobaczyć, że nasz gatunek jeszcze jest w stanie wykrzesać z siebie coś dobrego i np. spontanicznie pomóc obcej osobie, której powinęła się noga.

Świątecznie życzę wszystkim, żeby spotykali na swojej drodze tylko takich życzliwych i wspierających, no i żeby sami potrafili zachować się w ten sposób wobec innych. Może jeszcze będą z nas ludzie.

 

One thought on “Tryb uśpienia

Dodaj komentarz